O mnie

Jestem optymistką z wyboru i z konieczności - ponieważ uważam, że bez uśmiechu życie staje się szare i nie do zniesienia... [Czytaj dalej]
Psychologia · Inspiracja · Życie
Tego już nie ma. Zgubiło się w cywilizacji. Zapadło pod ziemię i próżno drzeć ją gołymi rękami. Solidarność kobiet, w wydaniu europejskim, jest mitem. Nasza bliskość jest bliskością z oddalenia. Coraz mniej intensywną i żywiołową. Poczułam to dosadnie, gdy przeczytałam "Kobiety zostają". Mało nie pękło mi serce z żalu. Szczególnie w ten ranek, gdy poczułam, że często blisko znaczy naprawdę daleko.
W takim układzie nie ma możliwości aby się dogadać. Nie z każdym się da. Nie każdy chce. Nie chodzi o to, że za mało się starasz. Wchodzimy w relacje z różnym bagażem, z różnymi oczekiwaniami. Czasem nie da się rozmawiać. Po prostu się nie da. To też trzeba przyjąć.
![]() |
cc by R. Waddington |
Masz dużo racji. Kiedy czyta się ten post o czarnych i białych kobietach, widać wyraźnie przepaść, jaka nas dzieli. Aż poczułam tęsknotę za tą naturalną kobiecą wspólnotowością, którą my już zatraciłyśmy. Za tym ciepłem i bliskością :)
OdpowiedzUsuńAle myślę, że my europejskie kobiety, też potrafimy się jednoczyć. Może różnica tkwi w tym, że nie przynależymy już do tych naturalnych, kobiecych wspólnot, z których wyrastamy. Nauczyłyśmy się emancypować od naszych mam, babć, ciotek i sąsiadek. Ale na różnych etapach życia, my kobiety cały czas wybieramy inne kobiety, które nam towarzyszą. Jednoczymy się na różne sposoby, od przyjaźni po stowarzyszenia i partie polityczne. I to są naprawdę silne więzy, relacje, które świadomie podtrzymujemy i pielęgnujemy.
Być może gdzieś w nich pobrzmiewa ta pierwotna tęsknota za dzieleniem się życiem z kobietami i wśród kobiet :)
tak, nie przeczę, że bywają: ale dawno już nie jesteśmy tą jedną tkanką...
UsuńDziękuje Ci za ten tekst.
OdpowiedzUsuńWyczekuje takiej siostrzanej relacji. Staram się nie być bierna, nie zostawiam wszystkiego w rękach innych. Słucham, czytam, poznaje siebie. Staram się być towarzyszem/partnerem nie z przymusu, a z chęci. Choć tęsknoty cały worek, to nadziei jest nie mniej.
To tak ważne, żeby najpierw siebie polubić, dać sobie szanse na szczęście.
Akceptacja siebie rodzi wspaniałe relację z kobietami.
Jestem na początku drogi, dałam sobie w końcu nadzieje na lepsze jutro. Ulga.
Jeszcze raz dziękuje Ci za te przemyślenia.
serdeczności :)
UsuńGosiu, dziękuję za ten piękny i ważny tekst!!!:)
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Ania
Elizabeth: Małgosiu, to co napisałaś jest bardzo prawdziwe. Ja też tęsknię za moimi siostrami ( tymi rodzonymi i przyszywanymi) tak bardzo pędzą za pieniądzem i nie mają już ducha. Jaka ironiczna jest ta nasza cywilizacja; im więcej mamy, tym mniej jesteśmy.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, dbaj o siebie Siostro :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję, że piszesz to wszystko.
Iwona G
Dbam Iwonko, wzajemnie:)
Usuń"Nie ma już kobiecej solidarności...". Czy ona tak naprawdę kiedykolwiek była?
OdpowiedzUsuńAnia G
dawno temu... ciągle jest, tu i tam, u nas tylko w gościach.
Usuńod zawsze pragnąca mieć siostrę, tę rodzoną, bez skutku. I w sumie w wielu znajomych - kobietach szukam jej cząstek. Zbyt często za bardzo ufna, licząca na więcej niż można dostać, później kuląca ogon pod siebie, do następnego razu. I znowu nadzieja na siostrzaną chemię i bliskość, czy tym razem się powiedzie? Dzięki za ten tekst. E.
OdpowiedzUsuńJa mam siostrę, która jest ode mnie młodsza i bardzo się cieszę że ją mam! ;) Nie zawsze jest dobrze, są dni gdy się unikamy a są dni, gdy chodzimy razem na zakupy trzymając się za ręce jak przyjaciółki. Uważam, że rodzeństwo to wielki skarb, którego często nie doceniamy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moja siostra jest moją największa przyjaciółką i powiernicą. Wiem, że mogę na nią liczyć, zawsze mi pomoże i doradzi. Wprawdzie jest młodsza ode mnie o 6 lat, nigdy nie mieliśmy problemów z dogadaniem się. Ona ma juz swoje życie, rodzinę, pracę, ale zawsze wiem, ze mogę na nią liczyć. Cieszę się, że ją mam i życzę każdemu takiej siostry,
OdpowiedzUsuńParenaście lat temu na życiowym zakręcie poznałam pewną dziewczynę.Wtedy ,w tym czasie była to dla mnie pomocna dłoń.Dłoń która wyciągnęła się bez pytania czy potrzeba.Bez słowa.Jesteśmy obok siebie już tyle lat.Ja się zmieniłam,ona też.Dzięki niej nauczyłam się asertywności.Zmusiła mnie do tego wyciągając rękę po wszystko co chciałaby ode mnie wziąść za free.Ustaliłam zdrowe granice i funkcjonujemy tak trochę na dystans.Lubię z nią rozmawiać,tęsknię za tym jak było na początku zanim wyszłam za mąż i zaczęła za dużo wymagać ode mnie.
OdpowiedzUsuńMusze zmienić swoje nastawienie w ogóle,nie tylko do niej.Piszesz,że za dużo oceniamy,krytykujemy.To prawda.Wieczny nachalny pęd masmediów do wtłaczania nas w ramy idealnej kobiety wymusił na nas krytycyzm na wszystko i wszystkich.Nikt nie jest idealny,wszystko jest krzywe i garbate wedle ich prawdy.To nie prawda.każdy jest inny i każdy ma prawo inaczej wyglądać.Nie tylko szczupłe wieszaki mają rację bytu.to dotyczy każdej dziedziny życia.To co jest inne wedle nas zasługuje na krytykę a nie na akceptację.Kobieta z dzieckiem w chuście będzie wytykana palcami i będzie dostawała "dobre rady..mięsożerca krytykuje weganina a weganin mięsożercę.Wieczny krytycyzm.A najbardziej krytykujemy samych siebie.Bo nie jesteśmy dość dobrzy,za grubi, za chudzi,za niscy itp.Bo inni są lepsi.
Ostatnio strasznie się nastawiłam na 'NIE".Okropnie.Zaczęłam sama zauważać,że zamykam się w sobie i nic nie daję od siebie.Mąż i dzieci wyłączone były na szczęście z tej zamkniętości mojej na innych,ale reszta była poza nawiasem.
Twoje słowa żeby odpuścić sobie i że moja racja jest najmojsza trafiły na podatny grunt.Odpuściłam.Matce,koleżance i pewnie paru innym osobom.
Brakuje mi ich,ich bliskości jaka kiedyś była.Śmiechu bez powodu i życzliwych uwag.Chociaż koleżanka to zawsze miała tak,że ona ma zawsze rację :D Ten typ tak ma,ale można z nią funkcjonować.
Pozdrawiam i dziękuję za optymizm płynący z tego bloga.Trafiłam tu bo potrzebowałam tego.Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Lucysiu, serdeczności od mnie:)
UsuńDługo również tak myślałam. Ba - ja zostałam tak wychowana. W poczuciu konieczności budowania własnego imperium i poleganiu tylko na sobie. A jednak wiosną wzięłam udział w Latającej Szkole i już drugi raz uczestniczę w Latających Kręgach Wsparcia i jestem uczestniczką Latających Kręgów. I doświadczam ogromu energii kobiecej i wsparcia kobiecego. Niewiele razy miałam takie doświadczenia - to fakt. Ale to obecne pokazuje mi, że się da!
OdpowiedzUsuńWiele kobiet czuje, że muszą osiągnąć niezależność finansową lub chociaż etat. Prawda jest taka, że wciąż jest garstka takich pań, które chcą być utrzymywane. Mi się wydaje, że lepiej mieć swoje pieniądze i kupować sobie różne przyjemności, ale za swoje a nie za swojego faceta. Według mnie te kobiety, które chcą być utrzymywane nie wiedzą tak naprawdę co tracą, ponieważ niezależność jest super i warto o tym w pewnym etapie życia pomyśleć.
OdpowiedzUsuńNie bardzo widzę związek akurat z tym tematem , ale generalnie się zgadzam. Tylko znów: oceniamy się nawzajem. Jedne wolą tak, inne muszą tak, ktoś inny wybiera tak na chwilę, bo np. ma dzieci i chce z nimi być przez pierwsze lata życia. Nie stawiajmy się w pozycji: ja wiem lepiej co dla Ciebie jest dobre, jak jeszcze tego nie wiesz, to się przekonasz, itp. Niewiele w tym dialogu i empatii.
UsuńKobietz od zawsze byly ze soba solidarnie. Tak szczerze jesli cos mozna zarzucic to ewentualnie mezczyznom, ktorzy powinn brac przyklad z tego jak mozna solidarnie rozwiazywac swoje problemy nawzajem i wspierac sie w trudnych chwilach. . Kobiety poza tym sa duzo bardziej pozbierane od facetow moze jest to spowodowane tym ze mezczyzni pozniej dorastaja.
OdpowiedzUsuń